piątek, 6 grudnia 2024

Bez filtra naiwności

 Jak bardzo ciężka ta choroba jest gdy nie ma się podejścia do siebie jako do "normalnej " to KAŻDY chory wie. Każdy z nas, chorujących, dorastał w rodzinie która wycisnęła na nas piętno jakiejś traumy. NIE MA tej choroby bez traumy. I każdy lekarz patrzy pewnie skąd ona się wzięła, bada co ją spowodowało. 

Są rzeczy niewytłumaczalne takie jak to że stres w tej chorobie jest śmiertelny. Może doprowadzić nawet do samobójstwa. Dlatego często rozpisują się poradniane poradniki o środowisku w którym żyjemy. Są ludzie, którzy celowo wykorzystywać będą chcieli przeciwko nam, chorującym naszą chorobę ale jest to perfidia. Tak, grzech wołający o pomstę do Nieba w klasyfikacji Kościoła i Boga. Perfidią jest nękanie chorego. Nie daj Boże żeby role się odwróciły ale -czytając w Piśmie Świętym- wiemy że Bóg jest dawcą sprawiedliwości. Mścicielem. Ludzie tak tylko myślą że On nic nie może, ale to co powiedziała Matka Boża w Fatimie trójce pastuszków przepowiadając za grzechy ludzkie II wojnę światową, wojnę jak to Matka Boża powiedziała "gorszą niż obecna" (I wojna światowa). To nie było tak dawno temu. A ludzie nadal grzeszą. Gorszy mnie czepianie się katolików. Ludzie czepiający się osób praktykujących wiarę =pozostających w ciele i krwi ludźmi a nie Bogiem przypominam, to ludzie widzący swoje grzechy, gdyby ich sumienie było spokojne nie szukaliby komu dokuczyć. Denerwuje mnie to że upatrują zbawienia w swoich uczynkach =chwalą się , a są głupi bo nie wiedzą że Bóg mówi w Piśmie Świętym, że to co Bóg widzi w ukryciu odda tobie. Mówi (można sobie zajrzeć) że to za co odbieramy nagrodę tu na ziemi od ludzi chwaląc się albo wywyższając, za to już "odebrali swoją nagrodę". Czyli nie będzie jej w Niebie. Tak dużo grzechów widzę u innych ludzi ostatnio...im człowiek starszy tym mniej naiwny jeśli chodzi o ludzi, widzi przebiegłość, złośliwość, rasizm, dwulicowość, wszystko tak jak jest. 

wtorek, 19 listopada 2024

O woli Bożej

Właśnie czytałam artykuł, w którym było napisane jak iść za wolą Boga. Bardzo ciekawy... 

Wklejam fragment:

"Często wydaje nam się, że wola Boża jest gdzieś poza nami. Jest jak sidła, które nas więżą, albo jak jarzmo, którym się kieruje bydlęciem. Jednym słowem: coś ciężkiego, niewygodnego i narzuconego. Tymczasem wola Boża rozgrywa się w sercu człowieka. Pan Bóg wchodzi w nie jak do siebie. Zachowuje się cicho i łagodnie – jak kropla, która skapuje na gąbkę. Człowiek przyjmuje wtedy Jego wolę jak swoją – wyjaśnia o. Paweł Kowalski SJ w rozmowie z Joanną Sztaudynger"

"Skąd mam wiedzieć, w jakim kierunku powinnam wyruszyć? Zacznij szukać. Jeśli twoje życie wygląda tak, że postępujesz od zła do zła, to spróbuj znaleźć takie myśli, które wbijają się jak szpikulec w ten schemat. Myśli, które cię niepokoją, od których uciekasz i w których widzisz, że nie ma potępienia. Bo Pan Bóg nigdy nie potępia – wskazuje na zło i nazywa je, ale człowieka zawsze szanuje. Byłem kiedyś na Przystanku Jezus i na Woodstocku spotkałem chłopaka przeoranego przez życie. Zaczęliśmy rozmawiać. Przyznał, że ze wszystkiego w życiu mógłby zrezygnować, tylko nie z seksu. Wyobraziłem sobie, że może ma dziewczynę, którą trudno mu będzie zostawić… Tymczasem okazało się, że chodzi o perwersję – kiedy widzi kobietę, natychmiast zastanawia się, jak mógłby z nią „to” zrobić, żeby to było złe, wynaturzone. A wszystko zaczęło się, gdy miał 14 lat i uczestniczył w zbiorowej orgii. To spowodowało w nim ogromny ból, który przez lata zagłuszał kolejnymi ekscesami, coraz mocniejszymi. To działało na zasadzie: człowieka boli ząb, więc wbija sobie paznokieć w skórę, żeby zagłuszyć ten pierwszy ból. Ten chłopak wiedział, że robi źle. Problem polegał na tym, że aby wejść na dobrą drogę, to trzeba coś zmienić – i to jest najtrudniejsze. Ciężko sobie wyobrazić, że w takiej beznadziejnej sytuacji, w której ktoś tkwi od lat, coś może się zmienić. Człowiek myśli wtedy: „Nie da się!”. Ale w tym niepokoju, który się w nim pojawia, Pan pokazuje, że z niego nie zrezygnował. "


Bóg mówi: Mdr Syr 37, 27; Mdr Syr 37,10; Mdr Syr 37, 24. Mądry dla samego siebie.

Dzisiaj podczas porannej Mszy Świętej czułam, że oszaleje, jeśli nie będę żyła w zgodzie ze sobą, jeśli nie zajmę się SOBĄ, WRESZCIE SOBĄ! Moje życie upływa pod znakiem oczekiwań innych co mnie męczy i powoduje, że moje życie traci kolor. Każdy ma jakiś plan na życie- ja też, ale inni tego nie uwzględniają! Wobec prawa jestem równa, nawet jeśli jestem niepełnosprawna, a może tym bardziej. Dlatego bulwersuje mnie traktowanie mnie jak kogoś gorszego, kogoś kto ma być na posyłki, kogoś kto nie może ŻYĆ w wolności od innych. Są ludzie z którymi mamy ochotę na kontakt i są tacy którzy nas źle traktują i nie widzą w sobie błędów, nie widzą manipulacji, chyba są tak narcystyczni i bezkrytycznie na siebie patrzą, że nie potrafią wreszcie zacząć dawać prawo wolności i swobody dla innych osób. Osobowości takie psychologia zalicza do manipulujących, narcystycznych, toksycznych, a duchowość do pysznych, bo nie widzących siebie w prawdzie, tak jak inni je widzą i jak odczuwają ich zachowania. Człowiek powinien prosić Pana, aby Ten pokazał im prawdę o nich, ale do tego trzeba pokory. Nie będę się tym zajmować. Każdy tak naprawdę sam wie jaki jest, tylko że gdy długo sumienie zagłusza, to sumienie nie jest wrażliwe na grzech.

Wczoraj wieczorem i chyba w nocy zjadłam dużo słodyczy. W nocy wstałam pić wody bo czułam pragnienie i przypomniało mi się że tak jest w cukrzycy, że czuje się w nocy pragnienie i musi się często pić wodę i często chce się oddawać mocz. Na szczęście tego drugiego nie mam. Prosząc Boga o słowo na ten blog otworzyłam Pismo Święte na fragmencie z księgi Mądrości Syracha. Brzmi on tak:

" Dziecko, w życiu badaj siebie samego, patrz co jest złem dla ciebie, i tego sobie odmów!" A tytuł tego fragmentu brzmi : Zdrowie i umiarkowanie. I kto powie że Bóg do mnie nie mówi? 

Przejęta nocnym zdarzeniem postanowiłam ćwiczyć co uczyniłam w południe. Pół godziny niezłego wycisku z Dua Lipą....no! To jest to. Trzeba ćwiczyć w insulinooporności żeby nie mieć cukrzycy. Słabnie mi wzrok, z daleka w kościele to już w ogóle nie widzę, zamazany obraz. 

Choruję przez chorą sytuację, przez to że nie miałam spokojnego dzieciństwa, nie miałam bezpieczeństwa, nie miałam kochających się rodziców. Przestrzegam, jeśli chcesz być złym rodzicem, nie bądź nim w ogóle, bo nikt nie zasłużył na to żeby Twoje błędy całe życie dźwigać. Po co decydujesz się na dzieci, kiedy nie masz zaplecza finansowego, nie masz w sobie pewności że Twój mąż jest zrównoważony. Tak jest kiedy kobieta zgadza się na współżycie przed ślubem. Który facet będzie taką szanował? Żaden. Nawet jeśli wyjdzie za nią to jeśli nie ma zasad=znajdzie drugą. Bo on nie ma zasad. Nie chce szanować kobiety. A jak to powiedział ks. Pawlukiewicz nie można mieć serca dla każdego innego. Nie lubię ludzi którzy nie szanują innych. Nie cierpię. Czuję pogardę do nich. Do manipulatorów, do oszustów, nie szanujących i nie uznających Boga. Oj koniec ich ciężki. Na Sądzie, po śmierci, powiedzą do Boga tak jak mówi Pismo Święte : Panie!Panie! a On im odpowie "Nie znam was! Idźcie w otchłań odwieczną. Tak mówi Sam Bóg, który jak czytamy w Calutkim Piśmie Świętym brzydzi się grzechem i grzesznikiem który krzywdzi innych-bliźnich. Nawet dziś o tym mówi Słowo Boże z dnia : "jeśli będziesz letni to cie wypluje!" A jakiś przekład bodajże mówi że jest napisane w tym fragmencie że Bóg dosłownie letniego "zwymiotuje".

Mam wrażenie że Bóg też daje mi dziś jeszcze jeden fragment, odnośnie pewnej osoby. 

" Nie zasięgaj rady tego, kto patrzy na ciebie krzywym okiem, a przed tymi, co ci zazdroszczą, ukryj [swe] zamiary". Tytuł tego fragmentu to "Doradca". Ciekawe...

Bóg tak radzi. Bóg który wie wszystko, zna sumienie, zamiary człowieka. 

I kolejny, taki który czuję żeby nim się kierować :" Kto jest mądry dla siebie, przepełniony będzie błogosławieństwem, a wszyscy, którzy go zobaczą, nazwą go szczęśliwym". Mądry dla samego siebie.

"Jak podniebienie rozpoznaje pokarm z dziczyzny, tak serce mądre-mowy kłamliwe". (Mdr Syr 36,19) Ale to mądre!!!

Jakie Pismo Święte jest mądre. Jest tak naprawdę drogowskazem, tym jedynym mądrym. 

I jak można nie czytać Pisma Świętego? Nie wiem jak ludzie mogą żyć bez Niego. 

I w innym miejscu jest napisane :

"Jeśli jeden się modli a drugi przeklina, czyjego wołania Władca wysłucha?" Władca=Bóg. (Mdr Syr 34, 24) "Ponieważ Pan jest sędzią który nie ma względu na osoby" (Mdr Syr 35,12)

"Kto służy [Bogu], z upodobaniem zostanie przyjęty, a błaganie jego dosięgnie obłoków" (Mdr Syr 35,16)

"Póki żyjesz i tchnienie jest w tobie, nikomu nie dawaj władzy nad sobą" (Tytuł "Bądź niezależny") (Mdr Syr 33,21)



 



poniedziałek, 4 listopada 2024

Zachęta

    Wypisz się w komentarzu mój drogi odwiedzający/a, czuj się tu dobrze, zostaw swoje emocje wszystkie i przemyślenia. Nie będę tego oceniać, czuj się wolny/a. 

    "Wszystkie wasze troski przerzućcie na Niego gdyż Jemu zależy na Was". Możesz zostawić to co Cię gryzie, wypisać się o swoich ważnych sprawach. 

    Kiedyś - i do tej pory- bardzo mnie poruszał fragment z Pisma Świętego "Radujcie się z tymi którzy się radują, płaczcie z tymi którzy płaczą". Taki, który mnie zachęcał do studiowania psychologii, do współodczuwania. To jest moja supermoc. A jaka jest TWOJA?

A Twój tytuł...?

 Cześć, helloł, cześć i czołem! Pytacie skąd się wziąłem? Jestem wesoły Romek mam na przedmieściu domek. Dalej nie pamiętam :( Ale no właśnie skoro o pamięci to za pamięci coś wspomnę o właśnie pamięci. Kiepsko z nią, i ze mną bo jak z nią to i ze mną. Kiedyś brałam taki lek na receptę na pamięć, Memotropil...czy pomagał, nie mi to oceniać chyba ale innym. Ale taki jest. Dużo jest leków podstawowych- tak bym je nazwała, i pomocniczych- taka nazwa nie figuruje raczej ale tak można dla ułatwienia je podzielić. Kiedyś myślałam, że wzięłam już prawie wszystkie jakie są oprócz niektórych starszej generacji, ale teraz (po ostatniej hospitalizacji)wiem że są bardzo nowej generacji i taki teraz mam. Mój lekarz prowadzący powiedział mi w sekrecie, że mam leki najnowszej generacji. Faktycznie, po innych miałam bardzo trudne do zaakceptowania skutki uboczne, np. senność i to skrajna, albo straszna depresja i dlatego poprosiłam o zmianę. Ale chcę wspomnieć jeszcze o jednej sprawie. Otóż muszę wspomnieć że bycie na obecnym leku, na którym nie mam żadnych skutków ubocznych zawdzięczam Bogu. Modliłam się któregoś razu, aby lekarz mi zmienił lek na taki po którym nie będę miała skutków ubocznych i takim lekiem jest Latuda. Nie twierdzę, że każdy kto ją będzie brał nie będzie miał skutków ubocznych ale jest to lek nowszej generacji więc jest większe tego prawdopodobieństwo. 

    Jak przystało na osobę, która korzysta z usług psychologa, powinnam wspomnieć o emocjach. Zanim zahaczę o moje, wspomnę tylko, że każda emocja jest moralnie dobra. Tego mnie kiedyś uczono na rekolekcjach ignacjańskich i z tym się zgadzam chociaż w praktyce trudno to wcielić w życie i tak myśleć. Każda emocja jest moralnie dobra. Nawet nienawiść. Mamy prawo ją czuć. Emocje pojawiają się w nas niezależnie i różne mogą być. Każda z nich mówi nam o czymś, najczęściej o naszych potrzebach, spełnionych bądź niespełnionych, np. ja dzisiaj czuję niesmak w związku z pewnym zachowaniem jednej osoby. Niesmak w tej sytuacji, w której jestem mówi mi że pomijam siebie. Nie powinnam. Trzeba siebie kochać bo z pustego się innym nie naleje. Ale kochać też samą siebie dla siebie. Mi kiedyś to pomogło w dążeniu do świętości o której coponiektóre osoby mi mówiły, że aby ją u mnie widzą, np. mój nieżyjący chłopak. Niech odpoczywa w pokoju wiecznym amen. Świętość to radosny dar. To naprawdę dar. Szczególnie dla mnie, nie wiem jak to inni czuli ale wiem że z tego korzystali. Bóg kocha Siebie. Bądźmy więc doskonali jak On jest doskonały. On jest miłością i my potrzebujemy się nią stać karmiąc się miłością. Kiedyś słyszałam takie głupie zdanie :jesteś tym co jesz. Nie wiem kto to wymyślił, nie czuje się pomidorem czy pasztecikiem z kapustą, albo pomidorówką (mamo weź dzisiaj zrób, pozdrawiam mamę, która mnie nakłoniła niejako do pisania) ale rzeczywiście jest coś w tym karmieniu się.... Karmię się słowem. Pewne słowa brzmią w naszych głowach/sercach od lat. Latami pamiętamy takie ważne słowa od kogoś kto miał wyjątkowo ważne miejsce w naszym życiu. Cieszę się że to rozumiemy. Wracając do emocji. Jeśli chodzi o mnie czuję dzisiaj jeszcze spełnienie, radość, pokój serca, zmęczenie, smutek, trochę żalu, trochę też niespełnienia- zależy od której strony patrzeć. Jest w moim sercu też tęsknota, ciekawość gdzie są moi bliscy którzy już nie chodzą po tej ziemi. Mam sentyment do wspomnień ze studiów, właściwie ostatniego ich okresu, gdy poszłam za sercem i wybrałam na dodatkowy bodajże przedmiot socjoterapię. Zawsze mnie takie sprawy kręciły. Terapia, psychoterapia, socjoterapia, psychologia (teraz wiem jak ważne jest żeby wybrać odpowiednią czyli chrześcijańską, na katolickiej uczelni). 

    Spełniłam swoje marzenie i trochę wiedzy wchłonęłam robiąc kurs z psychotraumatologii. Jak jest to ważne żeby robić to co się kocha.... co interesuje, co pasjonuje. Kiedyś, właściwie do niedawna, marzyłam o życiu pustelniczym, ale nie, absolutnie nie dlatego że nie lubię ludzi. Ja bez ludzi umieram. Po to, aby oddać się pogłębionej, monastycznej, modlitwie w ciszy. Bardzo też intensywnie brzmiało w moim sercu pragnienie bycia eremitką- osobą, która z życia pustelniczego przeszła by w życie jeszcze ściślej surowe i odosobnione, ale nie, to nie byłaby ucieczka od ludzi. Ja naprawdę ludzi lubię, kocham i potrzebuję. Takie czułam pragnienie. Niestety z wiadomych względów zdrowotnych nie mogłam spełnić tego pragnienia.... Zostało mi małżeństwo bądź życie w samotności. 

    Dzisiaj ma imieniny jedna z moich ulubionych osób. Lubię ją (go) drażnić. :-D Ta, co mi wczoraj przerwała pisanie wiadomością na facebooku a przecież byłam w wirze pisarskim! Tak, będzie ze mnie pisarz. Jest. Właśnie siebie nim mianowałam. Zanim skończę, mam dla Ciebie zadanie. Zrób sobie wizytówkę, taką wymarzoną, jaką chciałbyś mieć, stań się na niej tym kim w najśmielszych marzeniach chciałbyś/chciałabyś być. Ja bym sobie napisała na niej : "Prof.dr hab. psychoterapii integratywnej i coatchingu chrześcijańskiego, (moje imię i nazwisko)". Masz do wyboru jeszcze dyplom. Możesz siebie nagrodzić za jakieś Twoje cenne osiągniecia za które do tej pory nie zostałeś/zostałaś doceniony/a. Powodzenia!


niedziela, 3 listopada 2024

Dół

     Bardzo dużo dzisiaj cierpienia mam w swoim umyśle i emocjach. Depresja się daje we znaki chyba. Nawet nie myślałam że mnie znowu dopadnie, przecież jestem na podwójnej dawce welboxu. Zastanawiam się teraz czy to możliwe żeby mnie ktoś po nazwie leku zidentyfikował...? Chyba nie. Gdybym czytała to zdanie u kogoś to bym pomyślała że się kreuje na jakiegoś świętego, ale no...tak niestety w moim życiu jest. Mam tyle chorób, że porównując się do mojej przeszło 80 letniej babci jestem zdecydowanie bardziej chora niż ona... Czuję się beznadziejnie. Beznadziejnie beznadziejnie. Nie pasuje do tego świata. Ludzie są silni, mają siłę do życia, egoizm zdrowy taki, cieszą się tym życiem, a ja ? Czuję bezsens istnienia jak Werter z książki "Cierpienia młodego Wertera". Ból istnienia...dokładnie pamiętam to pojęcie które niejako było związane z tą książką. Tak...a ja wtedy byłam pełną życia, inteligentną (nadal jestem) nastolatką. Kto by pomyślał że po kilku latach dostanę diagnozę schizofrenii. Od razu coś we mnie krzyczy, że całemu światu bym chciała wykrzyczeć że jestem normalna! Tak, mam diagnozę, ale nawet lekarz w szpitalu psych.powiedział że to choroba jak inne, brakuje w niej pewnej substancji w mózgu, której brak powoduje objawy(halucynacje, urojenia). To-moim zdaniem- jedna z najcięższych chorób jakie istnieją. Do tego ta stygmatyzacja...chyba ona jest najcięższa po samej chorobie i pobytach w szpitalach i leczeniu i jego skutkach ubocznych. Ludzie! Nie zadawajcie nam bólu dodatkowego oceniając nas, usuwając nas z granic waszych, jak Jezusa za uwolnienie opętanego, por.Ewangelia, pardą nie chce mi się szukać) Dużo jeszcze przede mną pisania. Postawiłam sobie cel, nie stawiając go jeszcze, aby "wypisać się" aż mi ulży. Muszę walczyć z objawami, a objawem jest nieradzenie sobie z emocjami. W razie jakby kiedyś ktoś to przeczytał i chciałby wiedzieć z czego bierze się schizofrenia (potocznie przez chorujących nazywana F20) to zdradzę ten rąbek tajemnicy...moja się wzięła z traum. Jest to jedna z przyczyn zachorowywania na tą chorobę. Do reszty odsyłam na broszur albo do internetu, najczęściej są w nim prawdziwe informacje o tej chorobie ale są też absolutne mity i totalne bzdury wynikające z niewiedzy. Właśnie zostałam wyrwana brutalnie ;) z wiru pisania. Ech, poprawił mi ktoś niechcący a może chcący(?)humor. Wracając do choroby, otóż to co jest w niej najgorsze, to projekcja mózgu -tak bym to nazwała- który przenosi nas w inną rzeczywistość podczas gdy my jesteśmy nadal w tej co wszyscy. Dlatego są ludzie, którzy-nieleczeni - rozmawiają z kimś kogo nie ma, albo robią coś nonsenownego. Wiem jak to jest być zdrową, zresztą każdy chorujący wie, bo zapada się na tą chorobę w wieku 17-25 lat z tego co wiem. Każdy chorujący jest więc normalny. Nieleczony zachowuje się inaczej, nonsensownie, dziwacznie, chociaż nadal ma z nami kontakt wierzy w rzeczy które są tylko w jego głowie, albo widzi to co tylko on widzi. To absolutnie nie jest komplement... To cierpienie. Każdy z nas, chorujących, kiedyś był "normalny" i brutalnie mówiąc zostało mu to odebrane, najczęściej po jakiejś przeżytej traumie. Chciałam zażartować że po nieprzeżytej się nie da zachorować ale to oczywistość oczywistości.


"Wypisuje się" o szpitalu

    Wypisuje się o pobycie w szpitalu, tak psychiatrycznym, albo inaczej -oddziale psychiatrycznym. Mam wrażenie że te szpitale są izolowane od tych normalnych, no bo przecież -no właśnie- aby normalni tego nie musieli widzieć albo nie daj Boże żeby się nie zarazili. 

    Ludzie chorzy na F20 wiedzą doskonale kto jest chory na tą chorobę a kto nie. Przypomina mi się w tym momencie od razu przykład jak z rękawa dosłownie, jak to podczas mojego jednego pobytu przyjęto (na oddział)pewnego pacjenta, który ...był zdrowy. I każdy kto go widział z chorujących o tym wiedział, tylko nie lekarze którzy chyba dali się nabrać na jego śpiewkę o domniemanej chorobie. Potem dowiedzieliśmy się, że chciał sobie załatwić rentę i przeleżeć dwa tygodnie w ów miejscu. Nie wiem jak to się skończyło ale dobrą mieliśmy intuicję z pozostałymi pacjentami. Od początku mówiliśmy miedzy sobą że on jest zdrowy. Swoją drogą, że też ludzie się kierują na taki krok.....

    Przechodząc do meritum. Leżenie na oddziale psychiatrycznym obfituje w różne, emocjonujące sytuacje. Agresywniejszych brano w pasy, tak w pasy. Nie bezpieczeństwa chociaż fajna nazwa właściwie...bo miały służyć bezpieczeństwu. 

  Pamiętam jak po raz pierwszy zgłosiłam się z silnymi lękami na oddział. To było po pewnych słowach złorzeczenia które wykrzyczałam pod swoim adresem czego dzisiaj serdecznie żałuję. Dotyczyły, no właśnie, choroby. Pamiętam jak dziś, jak na spacerze przyłączył się do mnie lekarz, nota bene wierzący jak się okazało, i powiedział że uważa że u mnie to nie jest choroba i nie powinnam tutaj być, że był w Medjugorie i widział opętanych i uważa że to problem duchowy. Byłam wstrząśnięta. Poszłam do pokoju lekarskiego podzielić się tym z innymi lekarzami. Nie pamiętam już samej rozmowy potem z nimi bo to było wiele lat temu ale pamiętam że ten lekarz potem już tam nie pracował. Winię się za to ale nie wiedziałam że pozostali są niewierzący....

  Wracając do samej tematyki szpitala i tego jak to wygląda "od kuchni", taki pobyt, to muszę stwierdzić że określenie szpital bez klamek wcale nie jest takie do lamusa. Do dzisiaj wiem, że są, bo widziałam, pokoje w szpitalu, w których nie ma klamek, tzw. akwarium, albo inaczej pokoje obserwacyjne, do których trafia pacjent od razu po przyjęciu na oddział. Sprawdzają wtedy jak się zachowuje, dają pewnie przeważnie zastrzyki, żeby znormalniał, i wypuszczają na korytarz. Do pewnego czasu w jednym ze szpitali w którym często bywałam był zakaz posiadania telefonu i rekwirowali go sanitariusze w izbie przyjęć ale te czasy już chyba przechodzą do lamusa bo wiem że na oddziale na którym byłam już telefony mieć można. 

Bez filtra naiwności

 Jak bardzo ciężka ta choroba jest gdy nie ma się podejścia do siebie jako do "normalnej " to KAŻDY chory wie. Każdy z nas, choruj...